07 stycznia 2010

Natalka I Staś

Od 30 stycznia 2012 roku przebywam w towarzystwie przemiłych maluszków 4 miesięcznej Natalki i 1,5 rocznego Stasia Niestety wszystko co miłe szybko się kończy, rodzice Natalki i Stasia postanowili wyjechać za granicę i w związku z tym zakończyliśmy współpracę.
Natalka jest tak słodką istotką że nawet jej mocny charakterek nic nie ujmie. Pierwsze dni mojej opieki nad Natalką to było przyglądanie się jak mama trzyma ją na rękach i prawie cały czas huśta. Do tej pory była noszona tylko na rękach, usypiana na rękach, karmiona na rękach – pomalutku to zmieniamy. Jak tylko próbowało się zmienić pozycję by ją położyć natychmiast był wielki bunt oznajmiany strasznym krzykiem. Od kilku dni Natalka jest karmiona w pozycji lekko leżącej (nie na rękach), bardzo chętnie leży na podłodze na brzuszku lub pleckach bawiąc się i obserwując jak bawimy się ze Stasiem, albo na huśtawce (nie przepada jeśli huśtawka jest w ruchu) – nawet byłam zaskoczona że dosyć szybko i bez wielkich sprzeciwów można było wprowadzić wszystkie zmiany. Staś jest bardzo wyjątkowym chłopcem, podobno nawet jako maluszek nie lubił żadnych zabaw. Najbardziej ulubionym zajęciem jest przeszkadzanie mamie podczas pracy przy komputerze lub miał włączony telewizor z jakimś muzycznym programem i siedział bezczynnie oglądając. Niestety ja jestem przeciwnikiem wszelkiego rodzaju "ekranów", uważam że jest to bardzo szkodliwe. W związku z tym bardzo dużo pracy przede mną by nauczyć Stasia jakichkolwiek zabaw by zaczął się zdrowo rozwijać. Niestety do czasu kiedy mama będzie z nami nie dam rady niczego go nauczyć bo mama bardzo ulega Stasiowi i nadal pozwala mu oglądać tv czy "towarzyszyć" sobie przy pracy. Czasem mama Stasia zostawia nas, wtedy udaje mi się wyłączyć telewizor i na moment zainteresować go jakimiś ciekawymi zajęciami, ale nie jest to łatwe. Staś bardzo kocha swoją siostrzyczkę i nie jest o nią absolutnie zazdrosny. Po raz pierwszy mam dzieci gdzie rodzeństwo nie rywalizuje ze sobą, do tej pory bardzo musiałam uważać by starsze nie robiły krzywdy młodszemu i absolutnie nie mogłam zostawić dzieci bez "dozoru". Zanim zaczęłam opiekować się szkarabami niewiele przebywały na powietrzu (mieszkają na 4 piętrze bez windy), tak więc pierwszą rzeczą było wymyśleć najlepszy sposób by maluchy jednak były minimum godzinę dziennie na powietrzu. Nawet Staś miał niespokojny sen a Natalka budziła się kilkakrotnie w nocy. Ale ja zaczęłam wychodzić codziennie najpierw ze Stasiem na ok. godzinę a później mama zabiera Stasia i znosi mi Natalkę (zejście czy wejście samemu z 4 piętra z dwojgiem dzieci na rękach jest niemożliwe) - od tej pory prawie wszystkie noce są przesypiane w całości.
Od maja 2011 roku do listopada 2012 roku miałam przyjemność współpracować ze wspaniałą rodziną: Panią Agatą, Panem Wojtkiem i ich synkami Tymkiem i Adasiem W swojej długoletniej karierze nie spotkałam jeszcze takich rodziców którzy cały swój wolny czas poza pracą całkowicie poświęcali na zabawy z dziećmi. Niestety musieliśmy się rozstać bo na świat ma przyjść nowy członek rodziny i w związku z tym mama poszła na bardzo długi wypoczynek przed rozwiązaniem.
KUBUŚ (26.07.2010 - 30.07.2010) Przedstawiam mojego podopiecznego Kubusia rocznego wspaniałego kawalera :D
Wprawdzie jest to tylko 5 dniowa (26.07.2010 do 30.07.2010) pomoc rodzicom ale nie sposób pominąć te parę słodkich dni w towarzystwie Kubusia i jego przesympatycznych rodziców (a tatę Kubusia można stawiać za wzór wszystkim ojcom). Kuba jest tak radosnym i ciekawym świata dzieckiem że były to jedne z najpiękniejszych moich dni pomimo nie najlepszej pogody - codziennie lało :( ale nie powstrzymywało to nas od spacerów


Tu właśnie jeden z deszczowych spacerków


Troszkę się rozpogodziło ale nadal było chłodno




Nawet mogliśmy się pochuśtać


Po wyczerpującej zabawie odrobina snu na świeżym powietrzu


W oczekiwaniu na rodziców



A tu parę fotek które dostałam od rodziców Kubusia (z pozwoleniem umieszczenia w blogu) z wakacji nad morzem

9 komentarzy:

  1. Witam
    Widzę, że ma Pani dość dobre nastawienie co do sposobu wychowywania dzieci. Zastanawia mnie jednak fakt zamieszczania przez Panią tylu zdjęć cudzych dzieci. Gdybym była rodzicem, któregoś z tych maluchów, miałabym Pani to za złe.
    Sama mam dwójkę dzieci, 'rok po roku', mieszkamy w budynku bez windy, na 3 piętrze. "(zejście czy wejście samemu z 4 piętra z dwojgiem dzieci na rękach jest niemożliwe)" - oczywiście, że możliwe. Razem z torbą z piciem i kiścią bananów (jedzą po 2), oraz zabawkami. Oraz wniesienie ich po 3 godzinach biegania ze starszym maluchem. Momentami przydawało się dodatkowe wyposażenie, czyli nosidełko dla malucha. Spokojnie mogłam bawić się z synkiem, nawet jeśli córeczka nie chciała akurat leżeć sobie w wózeczku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam
    Bardzo dziękuję :D
    A jeśli chodzi o zamieszczanie czegokolwiek o dzieciach którymi się opiekuję - zarówno relacji jak i fotek - na moim blogu zawsze pytam rodziców czy mogę i co mogę upublicznić. Wcześniej (pod referencjami) jest adnotacja iż nie ma wszystkich relacji z mojej pracy z dziećmi gdyż rodzice nie wyrazili na to zgody i ja to szanuję.
    Odnośnie znoszenia i wnoszenia dzieci po schodach z 4 piętra to teoretycznie wszystko jest możliwe, jednak dla mnie priorytetem jest bezpieczeństwo dzieci. Jeśli obie ręce mam zajęte (niosąc na każdej dziecko) biorę pod uwagę wszelkie opcje: co w przypadku jeśli niosący dziecko się potknie - czym się Pani przytrzyma by nie spaść ze schodów razem z dziećmi ? Dzieci to nie pakunki i potrafią się ruszać, czasem nawet bardzo: co w przypadku jeśli jedno z dzieci wychyli się, protestuje ruchowo, ....... - czym je Pani przytrzyma ?
    Co w przypadku kiedy dzieci usną po męczącym spacerze i są bezwładne (nie wspomnę że są wtedy sporo cięższe) ?
    O dodatkowych rzeczach typu ciuszki na zmianę + akcesoria pielęgnacyjne, zabawki, posiłki nie piszę bo na to jest wiele sposobów i nawet jeśli coś mi spadnie to nie będzie tragedii w przeciwności do spadającego po schodach dziecka.
    Jest też ogromna różnica w odpowiedzialności gdy coś się stanie przy rodzicu - a coś (?) się stanie przy niani.
    Dla uspokojenia dodam że znalazłam rozwiązanie by dzieci bezpiecznie (!!!) "wchodziły i schodziły" po schodach, bo nie wyobrażam sobie by maluszki nie przebywały codziennie na spacerze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam
    Odnośnie znoszenia dzieci, właśnie o to mi chodziło z nosidełkiem. Jak córeczka była mała, brałam ją na brzuch, z czego była bardzo zadowolona. Na dole do wózka.
    Synek zaczął schodzić samodzielnie po schodach gdy miał 1,5 roku. Na początku za rączkę, później całkiem sam, z moją asekuracją. Zawsze schodziłam przed nim i wchodziłam za nim, żeby go złapać. Zresztą do tej pory tak robię :)
    Nigdy im się nic nie stało na schodach, zawsze mogłam ich przytrzymać. Trzeba tylko trochę pomyśleć logicznie i wszystko się da. Na pewno da się z dwójką dzieci wyjść. Pani była w komfortowej sytuacji, w której mama dziecka mogła znieść jedno. Jednak jeśli mama sama się zajmuje swoimi dziećmi, to zazwyczaj już nie ma tego komfortu.

    Kiedyś mamy ciągle korzystały z chust. Teraz jakby to wraca, ale nadal wiele mam się wstydzi, albo nie chce pognieść ślicznej bluzeczki, i tak to wtedy wygląda.

    W każdym bądź razie, ma Pani zdrowe podejście do dzieci, przynajmniej z tego co przeczytałam w kilku wpisach.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio robiłem fototapete ze zdjeciem takiego bobasa , w jego pokoju dzieciecym. Fjnie wyszło , jakby co piszcie do mnie , dam namiary.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie ładne dzieciątka na tych zdjęciach:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Łał, widzę, że opieka nad dziećmi to naprawdę Pani pasja :) Cieszę się, że stworzyła Pani swojego bloga, pokazuje ile dla nasz znaczą dzieci w naszym życiu. Nic tylko pogratulować :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli rodzice wyrażają zgodę na publikację zdjęć to czemu nie? :) fajny blog! :)

    OdpowiedzUsuń