06 stycznia 2010

GRZEGORZ moj syn


MÓJ SYN
8 stycznia 1985r urodziłam wymarzone dziecko – syna. Był straszny problem z wybraniem imienia bo: takie już jest w rodzinie, a tamto przynosi nieszczęście, a jeszcze inne to wyrośnie diabełek, padło na imię Grzegorz. Od początku był dzieckiem bardzo spokojnym, pogodnym i zdrowo rozwijającym się. Rósł w oczach, apetyt ponad miarę, zdrowie dopisywało – byłam najszczęśliwszą mama na świecie.
Miałam tak dużo szczęścia ze mogłam zajmować się sama wychowaniem Grzegorza. Z reszta nie wiem czy byłabym w stanie zaufać komuś innemu jeśli chodzi o zachowanie bezpieczeństwa w opiece nad moim dzieckiem.

(niestety skanowane fotki wychodzą makabrycznie za co bardzo przepraszam)

Po raz pierwszy Grześ wyjechał nad morze mając ok. 1,5 roku, byliśmy aż 2 miesiące w Gdańsku. Towarzyszyła nam moja Mama, a w każdy weekend odwiedzał nas mój mąż. Pogodę mieliśmy piękną więc codziennie byliśmy na plaży.



Grzegorz był bardzo towarzyskim dzieckiem i dosyć wcześnie widziano go w pobliżu płci przeciwnej. W tym samym bloku mieszkała jego pierwsza dziewczyna Ania



W styczniu, w dniu drugich urodzin była pierwsza prywatka i jak przystało na lwa salonowego w mieszanym towarzystwie
W trakcie oglądania bajki Ania nie mogła spuścić wzroku ze swojego chłopaka



Następne wakacje spędziliśmy w okolicy Rymanowa (podkarpackie), były długie spacery, kąpiele w górskim potoku, "łowienie ryb", było też jak na prawdziwego faceta przystało naprawianie sprzętu transportowego :D






Natomiast w miesiącach zimnych bardzo często odwiedzaliśmy warszawski ogród zoologiczny, kilka razy towarzyszył nam starszy brat (syn mojego brata)




Bywały też spacery do pobliskiej Królikarni, karmienie kaczek, zdobywanie "ogromnych" wzniesień, pokazywanie jaki to już jestem wysportowany i co potrafię

Koniecznie trzeba sprawdzić czy któraś z koleżanek mnie nie przerosła

Bywało się też na rodzinnych uroczystościach


Jeden z najlepszych kolegow


Stalo sie - wlasnie skonczylem 7 lat

1992 rok




Trudny wiek - 16 lat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz